Przeglądając zapomniane wspomnienia pierwszych mieszkańców Kołobrzegu, szczególnie tych zgromadzonych na konkursach pod nazwą „Osiedleniec”, możemy odnaleźć wiele ciekawych opowieści. Niestety, obecnie takie inicjatywy nie są już kontynuowane, co jest wielką stratą. Jednym z tych historii jest relacja Tadeusza Wakuły, jednego z urzędników współpracujących z prezydentem Stefana Lipickiego, która pozwala nam lepiej zrozumieć tamte czasy.
Tadeusz Wakuła urodził się 19 kwietnia 1914 roku. Doświadczył straszliwej wojny i jej końca, które dotknęło go w Austrii. Po powrocie do Warszawy, miasta praktycznie doszczętnie zniszczonego przez działania wojenne, poczuł potrzebę zmiany. Napotkał plakaty zachęcające do osiedlania się na Ziemiach Odzyskanych, które obiecywały dom, pracę i chleb. Wybór padł na Kołobrzeg, do którego wyruszył razem ze swoją siostrą.
Państwowy Urząd Repatriacyjny przyznał im po 100 złotych i darmowe bilety kolejowe. Ich podróż zakończyła się w Karlinie, gdzie w starostwie powiatowym mieli potwierdzić swoje dokumenty. Zgodnie z nimi mieli być zatrudnieni w administracji miejskiej w Kołobrzegu. 17 lipca dotarli do ruin budynku przy ulicy Strzeleckiej 2, który miał stać się ich nowym domem.
Pomimo początkowego chaosu i zniszczeń, udało im się zorganizować przestrzeń do życia w jednym z pokoi. Choć było to trudne, szczególnie ze względu na brak sąsiadów oraz strach, jaki towarzyszył im na początku – jak wspomina Wakuła, czuli, że „jakaś straszliwa groza wiała ku nam szeptając – uciekaj, jedź gdzie indziej, tu nie będzie życia, tu grób – uciekaj póki czas”. Jednak już następnego dnia odkryli zapasy węgla i ziemniaków w piwnicy budynku, a niedaleko znajdowała się pompa z wodą rzeczną. To był początek ich nowego życia.