Przylegający do Campingu „Biała Mewa” oraz do parku linowego, obszar leśny jest miejscem kontrowersji. Teren ten, nieogrodzony i bez konkretnych zakazów, przyciąga nie tylko miłośników natury, ale również kierowców, którzy parkują swoje pojazdy wewnątrz lasu. Ale co gorsza, niszczą lokalne wrzosowisko, które w Polsce jest rośliną prawnie chronioną.
Wśród odwiedzających znaleźliśmy pewną panią z kamperem o łódzkich numerach rejestracyjnych. Na naszą prośbę o uszanowanie tego miejsca odpowiedziała dość agresywnie, sugerując że powinniśmy zająć się innymi sprawami. Inny pan, właściciel vana, argumentował, że brak jakichkolwiek znaków sprawia, że jego parkowanie jest całkiem legalne. Twierdził nawet, że jeśli teren jest wrzosowiskiem, to powinny być tam umieszczone tabliczki informujące o tym – skoro ich nie ma, on twierdzi, że może tam stać.
Gminę Kołobrzeg, do której należy ten teren, poruszyliśmy na ten delikatny temat. Wójt Jerzy Wolski przyznał, że jest zaznajomiony z problemem. Wyjaśnił, że pracownicy gminy wielokrotnie próbowali porozmawiać z kierowcami na ten temat, a nawet zwrócili się o pomoc do policji. Zauważył również, że pomimo obecności policji, porządek jest utrzymany tylko chwilowo. Wobec ciągłego niszczenia terenu przez kierowców kamperów i vanów, wójt zasugerował, że być może jedynym rozwiązaniem będzie ogrodzenie terenu.
Opuszczone ludzkie odchody i ogólne zniszczenie środowiska przez nieodpowiedzialnych turystów stanowi poważny problem. To wykracza już poza prostą kwestię nielegalnego parkowania na nieprzeznaczonym do tego terenie.
Policjanci zgadzają się ze skargami Wójta. Podczas rutynowych kontroli często muszą stawić czoła nie tylko negatywnym emocjom, ale i agresji. Jeden z funkcjonariuszy podkreślił, że ludzie często nie rozumieją, że nie wolno im zostawiać swoich pojazdów w miejscach do tego nieprzeznaczonych – bez względu na to, czy jest to las czy droga.